Informacje


wtorek, 2 czerwca 2015

Fotoman




FOTOMAN
(Mojemu bratu w dowód uznania za piękne fotografie)

wersja robocza, budowa wiersza : 5/5 rymy ABAB



Pewien fotograf w napadzie szału,
złapać na kliszę chciał nosorożca.
Spakował kufer, nazbierał szmalu.
Kupił Kodaka i Zaporożca.

Pożegnał żonę, brata ćmawego,
co poprzez wiersze nabywał sławy.
Wskoczył do auta i na całego
ruszył by znaleźć cel swej wyprawy.

Pierwszy ten etap, aż do Wisłoki,
żadnych nie sprawiał jemu trudności.
Ale Fotoman, wzrostu wysoki,
koniecznie musiał wyciągnąć kości.

Wyszedł więc z auta, zaciągnął dymu,
pyta przechodnia gdzie jest Afryka.
„Niech pan poczeka, pójdę do domu,
jak żona nie wie, to spytam smyka.“

Po dwóch godzinach wrócił zmartwiony
a w jego rękach mapa prastara:
„Panie kolego, pytałem żony,
zawrócić musisz, tu nie Sahara!

Jedź najpierw w lewo, potem za lasem
jest wielka łąka, na niej zające,
dalej jedź prosto, szybkim gibasem,
nie mniej nie więcej, jak trzy miesiące!

Się nie zatrzymuj - tylko gdy trzeba,
by zatankować lub zjeść śniadanie.
Tylko w ten sposób, z pomocą Nieba,
znajdziesz się prędko w Afganistanie!“

Fotoman ruszył nie tracąc czasu,
by celu dopiąć przed końcem roku.
Nie przeglądając stronic atlasu,
pędził co sił o dniu i zmroku.

Mijał więc góry, rzeki, kaniony...
Raz trasa prosta, raz bardzo kręta.
Aż nagle szlaban w poprzek rzucony
na nim zaś napis: „Droga zamnknięta“.

A za szlabanem żołnierz w mundurze
stoi i grozi ostrym spojrzeniem.
„Wyjdź z tego pudła i ręce w górze,
chyba że wolisz skończyć więzieniem!

***
Fotoman spojrzał wokoło siebie,
wszędzie rakiety czołgi, armaty...
Flagi, sztandary o różnym herbie,
krzewy przeróżne a nawet kwiaty.

„Tutaj jest wojna, straszna jak diabli,
po co się pchasz w nieswoje strony?
Czy cię do grobu tak bardzo nagli,
albo twój rozum trochę przyćmiony?“

Fotoman na to: „Panie strażaku,
-nie chcę na wojnę! Jadę na łowy!
Piękne me ciało zgubić w ataku -
nigdy nie przyszło mi to do głowy!“

„Ja nie strażakiem, tylko strażnikiem,
tu zwierz nijaki, łowić nie nada.
Zmyliłeś drogi, to jest pewnikiem -
szukaj więc lepiej gdzie autostrada“

„Niech i tak będzie, panie łaskawy,
Ja tylko prośbę miałbym takową:
zrobiłbym fotkę dla Pana sławy -
dał Waszej żonie, gdy będzie wdową.

Bo jak tu wojna ohydna taka,
że nawet zwierzak uciekł ze strachu,
albo zmądrzejesz i dasz drapaka,
albo cię dorwie wróg twój po fachu.“

Fotoman pstryknął, nacisnął guzik,
kamera brzękła – fotka gotowa.
Pokiwał głową na ten absurdzik,
usiadł za kołem, ruszył do Wzdowa.*

Bo o tym słyszał że tam jest szkoła
jakaś wysoka o dobrych wzorcach.
W niej chyba każdy temu podoła,
by opowiadać o nosorożcach.

Gdy tam dojechał znalazł portiera -
co mu na kartce podał przepustkę.
„Tą kartą wszystkie drzwi się otwiera,
a jak się nie da - dzwoń Pan na szóstkę”

Tak uzbrojony z wielką ochotą,
Fotoman stanął przed spisem treści.
Gdzie ten profesor, co myśl ma złotą,
a w jego głowie wszystko się mieści?

***

Na wielkiej tafli z miedzianej blachy
wyryto działy i ich badaczy.
Na pierwszym miejscu wydział „Gra w Szachy”,
i Pan Profesor Konik Horacy.

Potem fizyka, ciężka materia,
gdzie wykładowcą jest Pan Jądrowy.
Lub botanika z Panią Bakteria -
albo religia – Karol Duchowy...

Pełno tych działów, nauczycieli...
Znalazł się także dział geografii.
W budynku obok, na wprost aleji,
zaraz naprzeciw szkolnej Parafii.

Tam się też udał Fotoman dzielny,
aby otrzymać cenne wskazówki.
Drzwi mu otworzył stary kościelny -
miał krótkie spodnie i kolanówki.

Na głowie stary jak grzyb kapelusz,
koszula zmięta, sfatygowana.
Witam serdecznie, jestem Heweliusz,
cieszę się bardzo zobaczyć Pana.

Już w Wiadomościach o tym gadali,
że jakiś gościu szuka Afryki.
Ja proponuję spytać górali,
musi Pan jechać aż na Ustrzyki!

Poznałem Pana po samochodzie
zgrabny on, głośny, i nie rdzewieje -
lecz dawno u nas nie jest już w modzie -
bo kiedy jedzie, kur każdy pieje.“

Ach Heweliuszu – bardzo dziękuję“
mówi Fotoman patrząc na niego -
Ja jeszcze inny cel poszukuję -
chcę nosorożca złapać żywego.“

Na to Heweliusz dziwnie spogląda
myśli i myśli, drapie czuprynę,
Ja nawet nie wiem jak on wygląda,
wchodź więc do środka, wypijmy flaszczynę...

Bo tylko taka pełna butelka
w której skroplone morze gnuśności,
sprawi że w głowie błysną światełka -
po czym przybywa wszystkim chytrości...

***
Weszli więc obaj do ciasnej izby
z drewnianym stołem bez jednej nogi,
na nim kufelki dość wielkiej liczby,
i telewizor pewnie niedrogi...

W nim właśnie leciał program na żywo -
jakiś reportaż prosto z Afryki.
Wysoki murzyn czarny aż dziwo,
nad ogniem kręcił dwa tłuste dziki.

„Spojrzyj kolego - Heweliusz dalej-
pewnie tam pieką pół nosorożca,
na nic nie czekaj tylko tu nalej,
zrobimy z Ciebie tęgiego łowca!

O nosorożcu niczego nie wiem,
chociaż i u mnie nos jest rogaty.
Ludzie mi kpieniem, czasem kamieniem...
Ale co mi tam... Mam go od taty!

Lecz teraz zobacz: widzisz w ekranie?
Są cztery nogi, uszy i głowa.
Takiego zwierza szukać przystanie,
tylko go zastrzel, zupa gotowa!“


Co Ty Heweliusz, to być nie może!“
zaprotestował Fotoman nagle. 
Ja mam zastrzelić? Broń Panie Boże!
Wolę mą skórę sprzedać na żagle!“

Może masz rację mój przyjacielu, 
bo co to za zwierz...? Po której osi...?“
mówi Heweliusz wlewając chmielu- 
który na nosie swe rogi nosi...“  

Nosorożcowa chyba jest ślepa-

a zupa ta nie warta dukata...
Może się znajdzie jakaś zaleta,
dlaczego ten zwierz po świecie lata..."

Noc całą trwały słowne zmagania,
wino i piwo lały się rzeką.
Rankiem zaś poszli by zażyć spania,
każdy z nich szybko zniknął pod derką.

Trzy dni i noce spali nietrzeźwo-
głód ich obudził niesamowity.
Fotoman spojrzał, raz tylko ziewnął,
po czym odjachał wiedzą obfity.

***
Koniec części I
Prace nad częścią II rozpoczną się po krótkiej przerwie.